Etykiety

czwartek, 11 maja 2017

Religa. Człowiek z sercem na dłoni



  Skuszona rozgłosem wokół filmu "Bogowie" sięgnęłam po książkę Jana Osieckiego "Religa. Człowiek z sercem w dłoni". Książek o wybitnym polskim chirurgu jest wiele, a mój wybór był w sumie przypadkowy. I chyba nie do końca szczęśliwy... Utwór jest tak naprawdę długim wywiadem z panem Religą, poprzeplatanym wypowiedziami innych, znających profesora ludzi. Sama historia Zbigniewa Religi jest niesamowita. Był to wybitny człowiek, który wierzył w to, iż nie ma rzeczy niemożliwych. Był przy tym niesamowicie skromny, pokorny i zdystansowany do siebie. Książka jest podzielona na dwie części- pierwszą o dokonaniach medycznych oraz drugą skupiającą się na udziale profesora w życiu politycznym. Pozwoliło to zobaczyć wszechstronność działań bohatera utworu i na pewno świadczy na korzyść książki, chociaż mnie o wiele bardziej interesują dokonania medyczne profesora ;) Jedno co drażni mnie bardzo w tej książce, to sposób w jaki autor formułował swoje pytania. Niemal każde z nich miało w sobie kroplę albo i niekiedy całe wiadro podlizywania się. Co więcej, autor niekiedy popisywał się znajomością fatów z osobistego życia Zbigniewa Religi i nie omieszkał sam uzupełniać odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie. Odniosłam wrażenie, że drażniło to samego rozmówcę, który po takich kwiatkach stawał się mniej rozmowny.  Niepotrzebne zupełnie są również wstawki z opiniami polityków o profesorze. Albo ja jestem uprzedzona do świata polityki albo naprawdę te wypowiedzi brzmią sztucznie i również troszkę przypochlebnie. Ale muszę podkreślić, że jest to jedynie moje osobiste wrażenie. Jedno trzeba panu Osieckiemu przyznać- w ten sposób idealnie pokazał, jak zdystansowanym człowiekiem był profesor. Łechtany pochwalnymi peanami nie popadł w samozachwyt, a wręcz odnoszę wrażenie, że miał ochotę się ewakuować. Na tej jednej książce o Zbigniewie Relidze nie zamierzam poprzestać i sprawdzę jak poradzili sobie inni.


Cudze chwalicie, swojego nie znacie...

 

       Na przykładzie książki Stanisława Lema pt. "Opowieści o pilocie Pirxie" mogę powiedzieć, że do  dobrych książek powracam jak bumerang i czytam je po raz kolejny i kolejny. Bo to co jest w nich najlepsze, to nie fabuła, którą już przecież znam jak własną kieszeń, ale emocje, które we mnie dana książka jest w stanie wywołać. A tę akurat książkę za każdym razem czytam z wypiekami na twarzy i z wielkim znakiem zapytania nad głową "dlaczego jeszcze nikt nie wziął się za filmową realizację tych przygód?!". Robią na nas wrażenie nieraz o wiele gorsze filmy Amerykańskie, a pod samym nosem mamy dzieło Polskiego autora, które bije je na głowę.
      Bohater- pilot Pirx sam w sobie jest bardzo intrygującą postacią. Poznajemy go jako podlotka dopiero co zdającego testy w akademii i mającego w głowie raczej tzw. fiu bździu. Bohater stara się dojrzeć w sobie cechy prawdziwego twardziela, jednak początkowo widzi w lustrze jedynie 'pucołowatą gębę". Mimo to, z czasem, z każdą kolejną podróżą dostrzegamy jak Pirx dorośleje i z młodzieniaszka staje się dorosłym mężczyzną, pełnym odwagi i inteligencji. Stanisław Lem dokonał sprytnego zabiegu tasując rozdziały, w których poznajemy przygody już dorosłego Pirxa, z tymi, gdzie bohater dopiero poszukuje z rozpaczliwym uporem zarostu na swojej twarzy.Tym większy podziw odczuwam dla Lema, gdy widzę jak zręcznie przeplata tematy z zakresu astronomii, fizyki oraz psychologii człowieka. Finał każdej z opisanych przygód daje czytelnikowi narawdę wiele do myślenia i potwierdza geniusz autora. Jednocześnie perypetie głównego bohatera nieraz doprowadzą nas do ataku śmiechu.
Zatem na co czekasz? Biegnij po książkę i żałuj, że nie przeczytałeś/aś jej wcześniej ! ;)