Etykiety

wtorek, 30 lipca 2013

Stukostrachy...Stukostrachy stukają do drzwi...

  
   W przypadku książki Stephena Kinga pt. "Stukostrachy" potwierdziła się stara zasada- najlepsze okazują się książki kupione pod wpływem impulsu. Mi wpadła ona w oko podczas zakupów w Żabce, postawiona na regale pomiędzy jogurtem, a chrupkami. I od pierwszej litery czułam, że książka jest wyjątkowa. Opowiada o z pozoru banalnej historii, jakich w literaturze wiele. W pewnym maleńkim miasteczku w USA  młoda kobieta potyka się o wystający z ziemii kawałek metalu. Wiedziona ciekawością zaczyna odkopywać powód swojego potknięcia i tak rozpoczyna się cała historia. Kawałeczek metalu okazuje się ogromnym statkiem kosmicznym, wywierającym ogromny wpływ na kobietę, a stopniowo na całe miasteczko. Zmiany, jakim ulegają ludzie są niesamowite i z czasem coraz bardziej przerażające.
Z głównym bohaterem książki King zapoznaje nas dopiero po kilku rozdziałach. Jest nim poeta, aktywny przeciwnik elektrowni jądrowych. Człowiek słabo panujący nad swoimi emocjami i ostatecznie postanawiający się zabić. Ale zanim skończy ze swoim żywotem, decyduje się odwiedzić swoją przyjaciółkę, bo przeczucie podpowiada mu, że dzieje się u niej coś złego (przeczucie nie myli go ani trochę). Pierwszoplanowa postać, zgodnie z tradycją, powinna walczyć z kosmitami, być herosem, który uratuje cały świat. Jednak w książce Kinga jest inaczej. Główny bohater przez około 3/4 książki leży pijany. Bardzo spodobało mi się to, w jaki sposób autor skonstruował tą postać. Jest to osobowość obsesyjna, która uważa, że zmierzamy tylko i wyłącznie ku upadkowi, dlatego też nie warto robić nic, by przeciwstawić się odkopywaniu statku. Do czasu. Literatura przyzwyczaiła nas także do tego, że w pewnym momencie w końcu pojawia się ktoś, kto naprawi wszystkie problemy, zgładzi potwory, uratuje niewinnych ludzi. W "Stukostrachach" pojawia się nawet kilka takich postaci...po czym nie udaje się nikomu. Wg mnie był to świetny zabieg ze strony autora, który podkreślił jaka jest siła oddziaływania statku na całe miasto. Zmiany są powolne, ale mrożące krew w żyłach. Mieszkańcy przechodzą "przemianę", która staje się sensem ich istnienia. Z niecierpliwością oczekują chwili, kiedy wsiądą do statku. Jednak prawda okazuje się dla nich i dla czytelnika bardzo zaskakująca. King zaskoczył mnie również bardziej ciętym humorem, niż w pozostałych książkach (np. scena z Jezusem ze świętego obrazka, opowiadającym kobiecie o tym co i jak robi jej mąż ze swoją koleżanką z pracy). Sposób narracji  jest również bardzo interesujący. Zmienia sie płynnie z biegiem akcji, raz jest w pierwszej osobie, a raz w trzeciej, co sprawia, że mamy bardzo dobry wgląd w odczucia głównego bohatera, a fabuła ksiązki wciąga nas jeszcze bardziej
Książka ma 830 stron, ale czyta się ją z zapartym tchem. Na jej podstawie ma zostać nakręcony serial przez NBC. Ciekawe, czy jej dorówna.


1 komentarz:

  1. Mi również Stukostrachy całkiem przypadły do gustu. Zresztą zapraszam, tu http://youtu.be/MBI3-7BiOKA jest moja recenzja ;)

    OdpowiedzUsuń